Miejsca bezduszne, niczyje, utracone

 

Charakter miejsca określamy w zależności od stopnia jego identyfikacji i zrozumienia. Wiąże się to z rozpoznaniem wartości jakie ukrywa i atmosfery w nim panującej, dzięki którym można określić jego ludzki wymiar, cechy i właściwości, które ułatwiają nam jego interpretacje.

Bywają coraz częściej wokół nas jednak miejsca bez charakteru, określane jako inne, pozostałe, obce, pozbawione tożsamości. Miejsca bezduszne towarzyszą nam na co dzień, są elementem naszej rzeczywistości i dziedzictwem naszej kultury. Można podzielić je dwojako na te, które współcześnie kreujemy, będące świadkami tego co aktualnie rozgrywa się w przestrzeniach miejskich i te zastałe, które są śladem dawnej świetności (il.1).

Warszawski Żerań - jedno z nieużytkowanych miej...
 

Ważną kwestią jest silny wpływ, jaki na nas użytkowników wywierają miejsca bezduszne, dlatego warto zwrócić uwagę na wzajemne oddziaływanie i relacje człowiek – miejsce. Bywa, że istniejąca w nich atmosfera genius loci wzbudza uczucia, nastroje, więź czy inspiruje, gorzej gdy wkraczając w nie, nie poczujemy żadnych emocji poza obojętnością.

W kontekście bezduszności najczęściej wskazuje się miejsca niezagospodarowane, nieużytkowane przez co brzydkie, odpychające, przerażające. Takie, których wygląd świadczy o tym, że nie mają gospodarza. Na pierwszy plan wysuwają się niewykorzystane potencjały terenów tzw. sąsiadujących, tereny przemysłowe, wyrobiska i kopalnie, miejskie dachy, nie działające od lat ośrodki wczasowo-wypoczynkowe z bogatą infrastrukturą, olbrzymie połacie nieużytków, popegeerowskie ugory, miejsca zdegradowane i zdegenerowane, stare dzielnice portowe, opuszczone fabryki (dzisiaj sale koncertowe np. klub Maasilos w porcie w Roterdamie) czy takie związane z komunikacją, które mijamy i nie pozostają w naszej pamięci. Miejsca, które stały się ,,ofiarami’’ rozwoju gospodarki wolnorynkowej. Ich istnienie jest bezcelowe, dlatego nikt ich nie zauważa i nie dba o nie. One po prostu są by żyć własnym rytmem.

 
 
il. 2. Miejsca przepływów, fot. A. Kosik
 

Z drugiej strony to miejsca, które są oazą, rajem dla swoich odkrywców. Miejsca, określamy jako niezwykłe, tajemnicze, niebezpieczne, magiczne i niezapomniane. Bywają obskurne przez co budzą ludzką ciekawość. Nazywane przestrzeniami przepływów, przemijania, pomiędzy miejscami. Niejednokrotnie przestrzeń ta bywa pusta, pozbawiona uroku i niesie za sobą tęsknotę za przybyciem do kolejnego na trasie miejsca. Do nich można zaliczyć te przyległe do autostrad, rozciągające się wzdłuż torów kolejowych, tranzytu, które stanowią również przykłady i potencjał przestrzeni otwartych w zwartych strukturach miast. Takie miejsca niejednokrotnie dzielą obszary, stając się granicą przestrzenną, tym samym oddzielając ludzkie wspólnoty. Tworzą nieprzekraczalną barierę, stając się wyizolowanymi z całości. Nie posiadają struktur przestrzenno-społecznych, a znajdujący się w nich ludzie nie wpływają na ich ukształtowanie. Główne uczucia towarzyszące miejscom bez ducha to przelotność, nietrwałość, brak przynależności i więzi społecznej, terytorialnej, ciągły ruch, pęd i przepływ (il.2).

 
 
il. 2. Miejsca przepływów, fot. Z. Dąbala
 

Bywa jednak też i tak, że człowiek swoimi działaniami niszczy to co zastał, zaciera ślady dawnej świetności. Zatraca autentyczność i nadaje miejscom nową formę, nową treść, która nie zawsze kontynuuje pierwotne założenia, czyniąc je bezdusznymi. To coraz częstszy brak wrażliwości współczesnych twórców, umiejętności zrozumienia, czytania w przestrzeni znaków i komunikowania powoduje powstawanie miejsc pozbawionych jakichkolwiek wartości. Powstają niezdefiniowane w formie, niedostosowane, przeskalowane, nijakie przestrzenie, których estetyka i wyposażenie zamiast przyciągać i zachęcać do przebywania w nich – odpychają użytkowników. Są zimne, obojętne i nijakie.

 
 
Il. 2. Miejsca przepływów, fot. M. Wierbiłowicz
 

INTERPRETACJE MIEJSC BEZDUSZNYCH

Interpretacja takich przestrzeni jest równie niejednoznaczna i niejednolita jak próba ich klasyfikacji. W zależności od pola badawczego, zainteresowania, życiowych doświadczeń, stanu ducha i umysłu pojawiają się różne interpretacje, które warto przybliżyć.

W rozważaniach nad wartościami miejsc trzeba przytoczyć koncepcję nie-miejsca francuskiego antropologa Marca Augé (2012), dla którego to miejsce, gdzie ,,wyłania się świat, którego przeznaczeniem jest samotna indywidualność, w drodze, w tymczasowości i efemeryczności.’’ Autor dostrzega miejsca bezduszne jako te, którymi w wyniku przemian cywilizacyjnych zaczynamy coraz częściej się otaczać. Przestrzeni jakościowo jednorodnych, mdłych, niezakorzenionych w lokalnej kulturze, a zorientowanych na masową konsumpcję. Najczęściej to multipleksy, galerie, które silnie rywalizują o naszą uwagę z kameralnymi miejskimi uliczkami, urokliwymi placami, lokalnymi sklepikami czy zaułkami. Nie-miejsca są dalekie prawdzie, naśladują jedynie tradycyjne wartości, w formie i w treści – nazewnictwie.

 
 
Il. 3a. Kuszące kolorem, blaskiem multipleksy, fot. A. Kosik
 

Do miejsc bezdusznych, tych uspołecznionych i oswojonych, równie bardzo pasuje określenie ,,miejsce trzecie’’. Raya Oldenburga (1989), słynnego amerykańskiego socjologa, który odnosi się do miejsc ogólnodostępnych, publicznych. To miejsca inne niż te kojarzone z pracą i zamieszkaniem. Są to miejsca pozwalające na odpoczynek, spotkanie i rozmowę, ułatwiające wchodzenie w spontaniczne relacje międzyludzkie – to określenie dotyczy jedynie miejsc, gdzie nie liczy się status społeczny, a dostęp do takiego miejsca ma każdy o każdej porze. Funkcjonowanie tych miejsc zależne jest od oferty programowej. Bogata oferta przyciąga różnorodnych użytkowników, którzy z czasem utożsamiają się z miejscem, chętnie spędzają w nim czas i do niego powracają, oswajają miejsce pozostawiając w nim ślad swej obecności.

 
 
Il. 3b Kuszące kolorem, blaskiem multipleksy, fot. A. Kosik
 

Inny autor Manuel Castells (2008) zaproponował podział struktury miejskiej na przestrzenie przepływów oraz skupisk i przestrzenie miejsc niczyich, których nie da się usystematyzować. Dostrzega je szerzej, wychodząc poza te oswojone. Wskazuje na miejsca zapomniane, niezagospodarowane, niezaprojektowane, marginalne, wykluczone. Człowiek ich nie zauważa, nie odczuwa i nie potrzebuje. Określeniem

,,(…) niepożądane miejskie obszary wymagające przekształceń, nie wnoszące pozytywnego wkładu do otoczenia. Niewłaściwie zdefiniowane, pozbawione wymiernych granic i nie wykazujące logicznych związków z otoczeniem, a więc tereny wydzielone z kontekstu przestrzennego, tworzące luki w ciągłości tkanki miejskiej, wizualnie chaotyczne (…) same właściwie nie wykorzystane, dzielą lub naruszają strukturę miasta, stanowią element destrukcyjny, degradujący otoczenie”

– definiuje w swych rozważaniach przestrzenie stracone Roger Trancik (1986). Autor dostrzega w nich coś jednak więcej

,,(…) stanowią olbrzymi potencjał i możliwości dla przekształcenia, stanowią o ,,rezerwie terenu’’ w obszarach śródmiejskich, które i mogąc w momencie ich twórczego zagospodarowania – przynieść miastu wymierne korzyści”

Ważne jednak w tym procesie, by znać umiar, by nie tworzyć form obcych, by jedynie odcisnąć ślad swojej twórczości, a w miejsce się stosownie wkomponować, wpasować i wzmocnić lokalne wartości.
 
 
Il. 3c Kuszące kolorem, blaskiem multipleksy, fot. A. Kosik
 

PRZESTRZENIE UTRACONE PRZESTRZENIAMI NA STYKU

Miejsca bezduszne to często utracone przestrzenie pomiędzy, między przestrzenie czy przestrzenie na styku innych. Przestrzeń styku to przestrzeń niczyja, to coś pomiędzy, ,,…obok, pod, lub, na chwilę, na przekór…” (Wąsik 2008), ale to też mentalna granica dzieląca światy, przenikania – przemijania. W tych miejscach upływający czas wzmaga doznania zmysłowe, powoduje zmienność materii, wtapianie się, przenikanie przestrzeni (Kosiacka-Beck 2016). Styk to miejsce powiązania różnych zjawisk, zazębianie się, pogranicze dziedzin czy ich kontynuacja. Przestrzenie utracone, niczyje bezduszne w kontekście między przestrzeni dzielą obszary i ludzkie wspólnoty, tworzą nieprzekraczalną barierę, stając się wyizolowanymi enklawami.

Co najistotniejsze w ich funkcjonowaniu, to fakt, że pojawiają się tam, gdzie jest nieuregulowana kwestia własności, przez co łatwiej w nie ingerować, zmieniając ich wygląd. Dlatego powstają wokół nas aranżacje,

UTRACONE, BEZDUSZNE ALE NIE NICZYJE

Kojarzone z obojętnością i bezdusznością. Kryją w sobie jednak jakiś potencjał. Nie zawsze bezduszna znaczy niczyja i utracona.  W wielu wypadkach jest to przestrzeń nieograniczonych możliwości, przestrzeń otwarta na interpretację, czy jak interpretuje Dorota Wąsik (2008) –

,,przestrzeń niczyja to przestrzeń odzyskana’’.

Wydaje nam się niczyja a jednak bardziej swoja, bo opatrzona i znana. Miejsca, które wymykają się spod kontroli, wydają się być uwolnionymi od zbyt ścisłych reguł i rygorów – stają się przestrzeniami prawdziwymi, gdzie znaleźć można prawdziwe życie, nieposkromioną naturę czy pierwotne piękno. Niejednokrotnie bez formy, bez granic, o pięknie dwojakim. Pięknie natury, która zapanowała nad dziełem człowieka i porusza nas jako największa wartość:

,,Człowiek pochodzi z przyrody i do niej powraca. Pewne pojęcie o wymiarze naszego życia w bezmiarze przyrody wyłania się z naszej świadomości wówczas, gdy jako piękny odbieramy pejzaż, którego nie udomowiliśmy i nie przystosowaliśmy do naszej skali. Czujemy się dobrze, bezpiecznie, skromni i dumni zarazem. Jesteśmy w przyrodzie, tej wielkiej formie, której ostatecznie nie rozumiemy i której teraz, w chwili spotęgowanego przeżywania, nawet rozumieć nie musimy, ponieważ czujemy, że jesteśmy jej częścią”(Zumphof 2010).

Źródłem piękna i tożsamości jest przede wszystkim tradycja krajobrazu, w którą należy się wsłuchać i dostrzec. Doznaniu piękna miejsc utraconych towarzyszy

,,intensywne poczucie chwili, poczucie całkowitego błogostanu, bez świadomości, że istnieje przeszłość i przyszłość (…) Rzeka czasu jest wstrzymana, przeżycie przeciekło w kształt, którego piękno zdaje się kierować do głębi”(Zumphof 2010).

Piękno miejsc utraconych musi być dostrzegane, a rozumienie mowy znaków, które przekazuje krajobraz bezpośrednio przez naturę lub rzeczy uczynione przez człowieka jest sztuką i wymaga sztuki nauczenia się patrzenia i widzenia.  To co widzialne przemawia do nas bezpośrednio. Widzimy to, czego zostaliśmy nauczeni (Królikowski 2012). Cały proces postrzegania tego piękna powinien rozpocząć się od

,,zrozumienia i zgłębienia istoty procesu kontemplacji, który winien być pierwszym krokiem na drodze wszelkiego poznania. Rozpoznania wartości, znaczeń i wielowarstwowości otaczającego krajobrazu nie można dokonać bez wejścia w stan kontemplacji (Królikowski, Rykała 2016).

Autentyczność, unikatowość, ślad czasów świetności przyciąga ludzi, poszerzając grono miłośników oswajania przestrzeni. Miejsce utracone to unikatowe przenikanie starego z nowym, współistnienie, ciągłość czasu i przestrzeni.

OŻYWIENIE MIEJSC BEZDUSZNYCH

Niewątpliwie współczesne technologie, mobilność i pośpiech zniszczyły rozmaitość i swoistość miejsc. Przez to, że oczekujemy prostych komunikatów, przewidywalnych, powtarzalnych kompozycji, funkcjonalnych i wygodnych rozwiązań, doprowadzamy do ich ujednolicenia. Takie ułatwianie wpływa na nasz odbiór wrażeniowy, nie pozostawiając wyboru interpretacji piękna otoczenia. Wnętrza miejskie, ulice, podwórka coraz częściej ograniczają swą funkcję do komunikacji, a wybetonowane rynki zabijają wszelkie cechy miejsc centrotwórczych. Miejskie przestrzenie coraz rzadziej są jak kiedyś wydarzeniem, miejscem spotkań, wymiany myśli.

Z drugiej zaś strony współczesność wykreowała człowieka otwartego na nowe przeżycia i wyzwania, natchnionego indywidualistę, dla którego piękno wymyka się z jakichkolwiek standardów. W nim właśnie i jego potrzebach kryje się potencjał miejsc bezdusznych. Każdy może pisać w nich własny scenariusz, ożywiać je na różne sposoby o różnych porach. Sztuką jest jednak, by próba jakiejkolwiek ingerencji wpisywała się w charakter pozornie bezdusznego miejsca. Miejsca niczyje same w sobie są określone i osobliwe, a każda próba zmian może skończyć się sukcesem, ale i niepowodzeniem. Możemy zaburzyć pierwotny charakter pozbawić je inspirującego nas ducha, dlatego fenomen tych miejsc kładzie się cieniem na sposobie ich wykorzystania.

Inne najmniej ingerujące formy ożywiania przestrzeni to jednorazowe artystyczne akcje, spotkania, festiwale np. streetartowe, wprowadzanie interaktywnych instalacji lub chwilowych zdarzeń (gra w painball, golfcross etc.). Miejsca utracone choć na chwilę stają się odzyskane, dostrzeżone. Pojawiają się w blasku chwili, uwydatnione i zapisane w nocnych krajobrazom, wschodom i zachodom słońca. Czas jest głównym czynnikiem sprawczym. Doskonałym przykładem na to, że niektórych przestrzeni nie trzeba zmieniać, a nawet nie warto są murale. Dać swobodę twórczą artystom by wydobyć z niej charakter, w sposób który sprawi, że miejsce wcześniej nieodwiedzane, niezauważane, nabiera życia i przyciąga rzesze obserwatorów, a także nabiera wiele nowych wartości, o których wcześniej zapomniano.

Autorka badań: dr Ewa Kosiacka-Beck

 

BIBLIGRAFIA

Auge M., 2012, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, Wydawnictwo Naukowe PWN, s. 53, Warszawa

Castells M., 2008, Siła tożsamości (Power of identity, 1997), przeł. Sebastian Szymański, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa

Kosiacka – Beck E., 2017 Przestrzenie utracone, niewygodne, niedostrzegane piękno. Zeszyty Naukowe Uczelni Vistula57(6) Architektura s. 29-41, Warszawa

Królikowski J., 2012, Sakralne widzenie krajobrazu [w:] Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego 15, Sosnowiec.

Królikowski J., Rykała E. 2016, Kontemplacja krajobrazu jako źródło inspiracji twórczości artystycznej [w:] Prace Komisji krajobrazu kulturowego nr 34/16, Sosnowiec.

Oldenburg R., 1989, The Great Good Place. Cafés, coffee shops, bookstores, bars, hair salons, and other hangouts at the heart of a community, Marlowe & Company, Nowy Jork, s. 16.

Trancik R., 1986, Finding Lost Space. Theories of Urban Design, Van Nostrand Reinhold Comapany, Nowy Jork.

Wąsik D., 2008, W szczelinach rzeczywistości. Niczyje Tokio, [w:] Autoportret 2/2008 (23) Wyd. MIK, Kraków s. 23.

Zumpthof P., 2010, Myślenie architekturą, Kraków, Krater s. 73.