Tekst: Jeremi Królikowski
Architektura ma znaczenie. Jest wyrazem stanu społeczeństwa. Brak ładu przestrzeni zagraża nie tylko przyrodzie i gospodarce Polski, ale przede wszystkim jej tożsamości a w konsekwencji tożsamości obywateli.
Potencjał badań naukowych, rezultaty prac badawczych w przeważającej części nie wchodzą do obiegu publicznego. Nie są wykorzystywane w dialogu społecznym, w edukacji. Konferencja miała na celu uruchomienie tego potencjału do tworzenia dobra wspólnego jakim jest ład przestrzeni i nieodłączny jego składnik: architektura a w tym architektura krajobrazu.
Zaprezentowane referaty oraz głosy w dyskusji pogłębiały intelektualne i moralne podstawy architektury, oparte o wyniki aktualnych badań nad fenomenologią przestrzeni i filozofią wartości. Przyczyniły się to do stworzenia i systematyzacji wspólnego języka, służącego dialogowi pomiędzy różnymi grupami społecznymi. Język ten będzie mógł funkcjonować w krytyce i edukacji architektonicznej zarówno w wymiarze warsztatowym, zawodowym jak publicznym, na wszystkich poziomach nauczania.
Dążenie do osiągnięcia ładu przestrzeni wymaga refleksji nad miejscem architektury w krajobrazie, nad krajobrazem, nad wartościami przestrzennymi. Intelektualne i moralne podstawy architektury powinny być rozumiane szerzej niż budynek! Stanowią bowiem obraz świata [Christian Norberg-Schulz], zgodnie z etymologią są źródłem mocy [arche – źródło,
tekton – siła]. Według Rogera Scrutona architektura jest najbardziej polityczna ze wszystkich sztuk, ponieważ w najbardziej istotny sposób przyczynia się do budowy dobra wspólnego. Można to odnieść do artykułu 1 Konstytucji RP: „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. W wymiarach przestrzeni dobro wspólne wyraża się poprzez kulturę i ład przestrzeni, poprzez architekturę krajobrazu, poprzez architekturę tworzonych w nim budynków i innych form przestrzeni.
Florian Znaniecki, twórca pojęcia wartości przestrzennych, pisze o ładzie jako celowym wytworze czynników świadomych, o obiektywnym ładzie jako warunku działalności prowadzącej do sukcesu, o metafizycznych teoriach powszechnego ładu oraz o ładzie naturalnym faktów. Nie powraca do przedstawionej w języku polskim koncepcji wartości przestrzennych, ale w wielu przykładach przytacza formy: ład przestrzeni jako wyraz ładu moralnego czy społecznego. Ład jest podstawą kultury i wzorców kultury a różne sposoby rozumienia ładu prowadzą do różnych systemów kulturowych. Kultura przestrzeni, której wyrazem jest ład budowana jest przez język, wartości i wzorce. Bezpośrednim wyrazem kultury przestrzeni jest ład przestrzeni. O ile łatwiej jest opisać ład zniewolenia i ład dowolności o tyle trudno jest pokazać na czym polega ład wolności, który łączy jak wyżej cytowałem „wolność z porządkiem”.
Prowadzi to do zaproponowanej przez Bolesława Szmidta definicji wielkiej kompozycji. Wielkie kompozycje powstają w skali ogólnospołecznej poprzez
„takie zespolenie twórczości indywidualnej czy grupowej z aspiracjami społecznymi, taki stan umysłów, który stwarza określone cele i środki prowadzące do realizacji ładu przestrzennego w skali narodowej, i to nie tylko w postaci sporadycznie organizowanych, pojedynczych obiektów, ale przede wszystkim w samym stylu życia, w szczęśliwych przemianach obyczajów, a co za tym idzie – w niezbędności przeżyć estetycznych, które przekształcają się w wielkie dzieła architektury, rzeźby i malarstwa”.
Do tych słów trzeba też dodać …i krajobrazu. W pięknych krajobrazach wyraża się bowiem zgodna praca pokoleń tworząca, pielęgnująca i przywracająca ład przestrzeni. I ostatnie zdanie z książki Bolesława Szmidta:
„Wielka kompozycja, której ukoronowaniem jest ład przestrzenny, wymaga wielkiego potencjału twórczego, wielkiego umiłowania ziemi i człowieka, a jej rękojmią jest nie tyle co posiadamy, lecz to, czym jesteśmy”.
Konferencja stała się twórczą przestrzenią do dyskusji, wymiany myśli, oraz do prezentacji wyników prac badawczych.
Filozofia architektury bierze się ze zdziwienia światem, z pytań o arche, o formę, o ducha miejsca, o przestrzeń, o rzeczy, światło, czas, porządek, ład, sacrum czy też charakter. Istnieją teorie, które dają gotowe rozwiązania, są mody, które pociągają, stereotypy, które zwalniają od myślenia… są konkursowe loterie uwalniające od pytań o wartości, jeśli jednak projektowanie jest przede wszystkim pracą myślową, jak mówił Czesław Przybylski, gdy nie można powiedzieć i trzeba milczeć jak pisał Wittgenstein, można jednak rysować, rysowanie jest także myśleniem o prawdzie, o dobru, o pięknie, o wierze, nadziei, miłości, jest zdziwieniem, jest pytaniem o interpretacje i sens architektury. Filozofia architektury jest myśleniem o architekturze prowadzonym w dialogu, którego warunkiem jest pamięć, ciągłość, słuchanie innych i słuchanie świata.
Słowo architektura od swego greckiego pochodzenia [arche/tekton] znaczyła źródło mocy. Jednak architektura odwracająca się od źródła stała się opakowaniem, tekturą. By do niego powrócić trzeba uważnie spoglądać na świat, nie tylko na architekturę budynków, także na architekturę krajobrazu. Odnajdować w krajobrazie punkty, linie, płaszczyzny, bryły, przestrzenie.
Architektura jest fenomenem, pojawia się i znika. Jest faktem fizycznym, materialnym, jest spostrzeżeniem zmysłowym, jest wyobrażeniem. Opisuje to fenomenologia architektury ujmująca wszystkie jej wymiary łącznie z duchem miejsca. Nieuchwytny duch miejsca objawia się w rzeczach budujących formę architektoniczną, które ukazują się w świetle lub znikają w ciemnościach, zmieniają się lub trwają w czasie, ukazuje się w sekwencjach widoków, w ładzie, porządku czy kompozycji, a wszystko to ukazuje charakter ducha miejsca częściowo lub całkowicie romantyczny, klasyczny bądź kosmiczny. To ostatnie zdanie jest wielkim skrótem koncepcji norweskiego architekta i filozofa architektury Christiana Norberga-Schulza [1926-2000]. Rozmowy z Nim i lektura Jego dzieł utrwaliły we mnie przekonanie, że architektura wyrasta z krajobrazu i jej istotą jest genius loci.
Filozofia architektury to nie tylko słowa i teksty. Filozofia jest zawarta w dziełach architektury, w krajobrazach, w obrazach, w tym co daje do myślenia.
Rodzaj ładu wpływa na charakter architektury, na charakter krajobrazu. Patrzymy na krajobraz a krajobraz patrzy na nas. Charakter jest pojęciem, które jest związane z posiadaniem osobowości, indywidualności, odrębności. Krajobraz, który ma charakter patrzy na człowieka tak jak inna osoba. Romano Guarini zauważył że: „Można być widzianym na różne sposoby. Widzący wzrok nie tylko odzwierciedla to, co jest, on także działa na to, co dostrzega. Widzenie jest działaniem.” (Romano Guardini, O Bogu żywym, 1947). To, że krajobraz patrzy na nas sprawia, że coś się w nas dzieje. „Można na drugiego patrzeć z odrazą. Takie spojrzenie uderza, sprawia ono, że człowiek staje się twardy. Można patrząc na drugiego analizować go przez ciekawość, przez zmysłowość lub przez złośliwość. Takie spojrzenie burzy, zmusza do obrony. Można na człowieka patrzeć z obojętną jasnością. Wtedy robi mu się zimno, czuje się upokorzony, odarty ze czci… Lecz można także patrzeć ze czcią. Wtedy daje się przestrzeń, swobodę do osiągnięcia własnych celów. Można na drugiego patrzeć życzliwe, z dobrocią. Wtedy dodaje się mu otuchy. Można wreszcie patrzeć na bliźniego z miłością. Wtedy otwiera się w nim to co było zamknięte, budzą się w nim siły, przychodzi on do siebie” [Romano Guardini].
Ład przestrzeni jest bezpośrednim wyrazem kultury przestrzeni. O ile łatwiej jest opisać ład zniewolenia i ład dowolności o tyle trudno jest pokazać na czym polega ład wolności, który łączy „wolność z porządkiem”. Ład wolności jest przeciwieństwem ładu zniewolenia przejawiającego się w formach kolektywnych lub totalnych i jest odmienny od ładu dowolności. Leopold Tyrmand [1920-1985] pisał, że w Polsce czasów stalinowskich: „zbiorowa improwizacja grupy dixilendowej zaczęła być brana, może podświadomie, jako idealny symbol wolności i całej energii koniecznej do jej obrony. Był to wizerunek wolności, którego dynamika wydawała się wówczas niezwyciężona; podstawowy przykład swobody wypowiedzi, kiedy każdy może grać własną melodię, pod warunkiem, że podporządkuje się mądrej i nadrzędnej aranżacji. Jazz był dla nas systemem swobód regulowanych spontanicznie akceptowaną dyscypliną. Był najlepszą metaforą wolności, jaką kiedykolwiek stworzyła jakakolwiek kultura. Zawierał przesłanie, że istnieje główny autorytet – zwykle z trąbką w dłoni – przed którym odpowiada się za utrzymanie prawidłowego klucza i rytmu, i który jest uprawniony do właściwego podziału ekspresji. I to jest dokładnie to co ustanawia zasadę, na której powstaje autentyczny ład wolności. Jazz stał się alegorią pluralizmu możliwości, w ramach której każdy, kto wie jak używać instrumentu i przyczynić się do wspólnego brzmienia ma szansę wypowiedzieć się o pięknie i prawdzie tego w co wierzy”. Według Leopolda Tyrmanda o godnym życiu człowieka decyduje kultura, wolność i wiara, gdyż „kultura nie może istnieć bez wolności, z kolei ani kultura, ani wolność nie przetrwają gdy zabraknie wiary”. To właśnie pisał Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. W tym też widział Tyrmand swoistość kultury polskiej. Uważał, iż Polacy „byli regularnie oskarżani o niedotrzymywaniu kroku historii – co rzekomo stanowiło przyczynę upadku ich państwa w końcu osiemnastego wieku. W rzeczywistości problem Polaków polega na tym, że najczęściej wyprzedzają historię – są zwiastunami nadchodzących czasów, wojownikami o jeszcze słabo rozwinięte racje, pozbawionym owoców triumfu wskutek zmęczenia i upływu krwi. Przez cały wiek dziewiętnasty oddawali życie z pobudek patriotycznych […] W obecnym stuleciu [Tyrmand te słowa pisze na początku lat 80-tych XX-ego wieku] przeciwstawił się totalitaryzmowi – najpierw ginąc by zatrzymać armie Trockiego i Tuchaczewskiego w 1920 roku, później stawiając opór Hitlerowi. Nikt nigdy im zatonie podziękował. W Jałcie stali się ofiarami wyprzedzających czas aspiracji”. Odnosząc się do czasu „Solidarności” pisał: „Polacy osiągnęli upragniony cel, spełnienie się ich wysiłków i tęsknot od 1945 roku: sprowadzili marksizm z pozycji uznanej ideologii, do rzeczywistej współczesnej roli – mechanizmu egzystencjalnego i politycznego zniewolenia, narzędzia społecznej tortury. Ich wyczyn – pomimo wszystkich cierpień i poświęceń – ma wieczne i uniwersalne znaczenie. Z dziewiętnastowiecznego Chrystusa Narodów Polacy przeobrazili się w krytyczne sumienie świata. Polacy, polskość nie są już być może problemem, ale przesłaniem”.
Tyrmand doświadczył czasów wprowadzania ładu zniewolenia poprzez architekturę miasta socjalistycznego, która wyróżniała się niespotykaną dotychczas monotonią, powtarzalnością, nudą, połączeniem rygoryzmu przestrzennego z chaosem, daleko idącą redukcją wrażeń wzrokowych i niemal całkowitym uniemożliwieniem wprowadzania znaczeń osobistych i autentycznych znaczeń wspólnotowych. Jest ona wyrazem tragizmu życia ludzi pozbawionych możliwości pomyślnego wyboru. Architektura przestrzeni miasta socjalistycznego w założeniu opierała się na zniesieniu własności prywatnej a także własności wspólnotowej, instytucjonalnej i właściwie nawet państwowej tworząc w ten sposób nowy rodzaj przestrzeni – przestrzeń kolektywną charakteryzującą się amorficznością. Dysponentem tej przestrzeni była nomenklatura partyjna. Dysponentem a nie właścicielem, bo właściciel ponosi odpowiedzialność.
Słowa pisane przez Leopolda Tyrmanda i poniższe pisane 35 lat temu nadal pozostają aktualne: „Współczesny, utylitarystyczny, konsumpcyjny pragmatyzm gardzi przejawami uczuć. Tworzy pozory, które nie budują tożsamości miejsca. Świadomość niepowtarzalności miejsca pogłębia się poprzez poznanie jego tradycji, poprzez kulturę pamięci i zawiera w sobie wizję przyszłości odkrywającej jego potencjał. Duch miejsca łączy w jedność zarówno przeszłość, teraźniejszość jak i przyszłość, tworzy równowagę pomiędzy natura a kulturą. Hasło zrównoważonego rozwoju wymaga umiejętnego powiązania tego, co materialne i tego co duchowe, tego co fizyczne i tego co metafizyczne. Te uczucia i wartości, które przekażemy miejscu pozostaną zaklęte w wykreowanej przez nas przestrzeni. Pragnienie przywołania, urzeczywistnienia lepszego świata ma swój udział w kształtowaniu przestrzeni czyniąc z miejsca swoista galerię uczuć i wyobraźni” [Katarzyna Rutkowska, Miasto jako galeria uczuć, 1985].